Dziadek zaszczepił w nim miłość do futbolu, babcia do fortepianu. Choć jako dzieciak rozwieszał w pokoju plakaty z gwiazdami Barcelony, to równolegle chodził na stadion Alemannii Aachen i kibicował jej z trybun. Z jednej strony zatem podziwiał Xaviego i Ronaldinho, z drugiej – jak sam twierdzi – ubóstwiał Erika Meijera. Kai Havertz już jako nastolatek był gwiazdą Bundesligi, więc lekcje odrabiał na autostradzie, a chęć zdania egzaminów w pierwszym terminie sprawiła, że opuszczał nawet mecze Ligi Mistrzów. Teraz jednak za jego podpis na umowie Bayer Leverkusen ma prawo wymagać ponad 100 milionów euro, a on sam może kaprysić – czy lepsze będzie Monachium, Anglia, a może Hiszpania.